book.

Po raz kolejny piszę tutaj ,nie wiedząc co chcę właściwie napisać. Ten tydzień leci mi szybko. Dwór z Jagodzią,szkoła,komputer,niby zwykła codzienność. 

Wczoraj lekcje skończyłam wcześnie. Miałam więc czas na pozałatwianie kilku spraw. Wzięłam rower i na miasto. Pierwszy cel - Rossmann. Kilka potrzebnych rzeczy i już mnie nie ma. Później biblioteka. Wypożyczyłam cztery książki. Jedną już prawie skończyłam. "Historia mojego (nie)ciała" Karoliny Otwinowskiej. Książka jest ciekawa. W sumie co do niej usiądę,trudno mi się oderwać. Trudno się czasami połapać,specyficzny styl pisania,w końcu na tym to polega. Mnóstwo emocji,cała masa rozmyśleń,rozważań nad ludzkim umysłem. Nad chorobą. Mogłabym czytać ją na okrągło. Polecam.

O pozostałych może wspomnę jak je zacznę. 

...Popołudnie na dworze z Łupicką. Aż bolały nas nóżki,a niby ta sama droga co zawsze. Potem staw,jednocześnie odpoczynek. Zdjęcia. Śmieszne zdjęcia. Raczej nie powinny ujrzeć światła dziennego,przynajmniej większość. Później u mnie ,znowu horror,kanapki...niewiele,troszkę,za dużo. Końcówka dnia po pv, powiedziałam co musiałam,dzisiaj okaże się,czy to dobra decyzja. Takie tematy wolę unikać... 

Chciałam kupić wczoraj pro na photoblogu,ale nie potrafię. Haha,samej siebie mi żal. Puki nie mam konta w banku,nie zrobię przelewu. Czy da się sms'em? Niby powinno,skoro da się na innych stronach. No nic. Czekam aż Kasia mnie poratuje..