poniedziałek, 8 kwietnia 2013

W końcu.

Cześć.

Post z Niemiec niżej,a ja nie wytrzymam i muszę napisać. Ostatni tydzień zleciał szybko i okej. Codziennie robiłam zdjęcia,szok! Niestety nic konkretnego,ale niebawem może coś się pojawić ,bo słońce świeci ślicznie od wczoraj i robi się coraz cieplej. 
W piątek byłam trochę z Danielą na dworze,odrobinkę nam waliło,banany i takie tam haha. No i z tego wynikło ,że w sobotę pojechałam z Nią do Opola. Miała jechać też Ada,ale niestety nie zdążyła,szkoda ;c
Tak czy siak bawiłam się dobrze. Połaziłyśmy po sklepach, kupiłam sweter i legginsy, chcę koszulę! Może namówię mamę ,chociaż ostatnio narażam rodziców na coraz więcej wydatków. Tu buty do biegania,teraz potrzebuje jeszcze jakiś dres do nich, tu koszula,tu buty na wiosnę,tu vansy/conversy,tu dzisiejszy dermatolog... oj tam,oj tam. 
Wracając do tematu. Po zakupach pizza w PizzaHut, no i tak wyszło ,że zamiast o 17:37 wsiadać do szynobusu ,to o 16:00 siedziałyśmy już w Farcie. W klb byłyśmy ok.17,szybko do mnie,przebrałam się,wzięłam sonkę,tata zawiózł nas do Danieli,drożdżówka u Niej i do parku. Co tam ,że wróciłam z tak mokrych butach,że równie dobrze można było użyć ich jako akwarium. Zrobiłyśmy kilka zdjęć,Daniela kupiła sobie takie śliczne legginsy i sweterek,miałam kupić podobne,ale moje nogi...yhym. 
Doczłapałam jakoś do domu,przebrałam skarpetki i do Oli. Poplotkowałyśmy,potem poszłyśmy do kaufa po moje orzeszki w miodzie i czekoladę. Tak się właśnie odstawia słodycze bijacz! Ale i tak jest już lepiej! 
Co nie zmienia faktu ,że 'wracając do normalnego żywienia', nie uniknę przytycia. Staram się jak mogę ,ćwiczę codziennie ,ale co zrobić? Organizm musi się przestawić.
Później tv u mnie. I tak minęła sobota. 
W niedzielę rano zrobiłam notatki z Niemca i histy. Dzisiaj mam sprawdzian ,a z drugiego odpowiadam. Boję się ,bo nic nie umiem,a zamiast siedzieć i kuć pisze sobie posta <ok> O 16 poszłyśmy z Olą troszkę na dwór,pogoda taka śliczna ,że szkoda było nie wyjść. W połowie ORLiK'a przypomniało się genialnej mnie ,że nie zamknęłam domu,haha. No i z powrotem. Nie zdążyłyśmy dojść przed rodzicami,ale chyba się nie zorientowali,jest ok. Po 17 Ola musiała wracać do książek. Ja wróciłam sobie do domu. Posiedziałam chwilę przy zdjęciach z poprzedniego posta i stwierdziłam,że nie przesiedzę takiego popołudnia przy kompie, więc zabrałam Luśkę na spacer. Wróciłyśmy troszeczkę obłocone,ale co tam. Jak na spacer z psem,bawiłam się dobrze.
A tak poza tym to raczej nic ciekawego się nie dzieje. Rozpieprza mnie od środka,ale przecież z zewnątrz nie widać,to co mam się przejmować. Lalala, no i przestawiłam biurko na stare miejsce,nie umiem się przyzwyczaić ,ale to kwestia czasu. Idę coś jeszcze podjeść przed szkołą,znowu wróciła ochota na słodkie,niech to się skończy,błagam! 

Dwa Danieli z poniedziałku(?) reszta z soboty ; ) 






troszkę za dużo mnie ,ale nie mam już czasu,trzeba lecieć zdobywać wiedzę (hahahahaha) miłego poniedziałku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz