poniedziałek, 18 marca 2013

hello birds!

Hej!

Nie miałam w planach zaglądać tutaj dzisiaj ,ale ,że pogoda pokrzyżowała mi plany kolejny raz ,przez co mój humor strasznie się osłabił ,to piszę. 

Na samym początku chcę wtrącić ,że planuje zmiany tutaj ,głównie w treści postów ,może pozmieniam trochę wygląd , hm hm .. myślę o zmianie nagłówka ,ten jest taki trochę ...nie wiem jak to opisać ,znudził mi się i tyle. Nie wiem czy zrobię to wszystko dzisiaj. Chociaż ten post prawdopodobnie będzie się już różnił od poprzednich ; ) 



my diary : 

6:00 ,a bardziej po 6:00 ,bo o 6:00 raczej nie dałabym rady wyjść z łóżka. Więc 6:(yyy,niech będzie)35, mama wychodzi do pracy,budzi mnie. Po kilku minutach budzenia się ,wstaję. Siadam na łóżku,wkładam na nogi moje zmasakrowane i brudne świnki ,patrzę na okno. Ponuro. Niech to szlak. Gdzie podziało się słońce.. Idę do szafy,biorę spodnie w odcieniu zgniłej zieleni ,bluzkę z doszywanymi cekinami , koralikami.. sam to nazwij. Kierunek łazienka. Ubieram się ,myję twarz,nakładam na nią podkład,potem suchy puder,tusz .. plastik fantastik. Próbuję ogarnąć burzę brązowych włosów. Rozpuszczam je z kucyka,spinam z powrotem. Spinam w koczka,nieogarniętego koczka. Wracam do pokoju,'ścielę' łóżko,bo raczej pościelonym to go nazwać nie można. Odpalam kompa,pakuje plecak,wyciągam książkę od historii i zabieram ją do kuchni. Śniadanie. Nie mam co jeść,mogłabym nie jeść go wcale,ale jest mi za zimno,trzeba się zagrzać. Płatki z mlekiem, podgrzewam ,chociaż nigdy tego nie robię. Siadam do stołu,jem ,próbuję się czegoś nauczyć,tak na wszelki wypadek. Siedzenie w kuchni szybko mi się nudzi, zabieram moje graty i idę do siebie. Zimno. Trudno. Wpisuję hasło do kompa,odstawiam historię. Przeglądam standardowo te same strony, obrabiam kilka zdjęć, między czasie kończę jeść płatki. Odstawiam kompa, biorę się za malowanie paznokci. Kończę,wracam do historii. Po przeczytaniu wymaganego tematu paznokcie są już suche. Odnoszę miskę, idę do łazienki ,myję żeby ,sprawdzam czy nadaję się do wyjścia na światło dziennie. Wniosek? Nie jest źle,ale dobrze też nie jest. Podłączam słuchawki do telefonu ,który ciągle mam przy sobie. Ubieram polar,komin,płaszczyk, biorę plecak ,schodzę na dół,zakładam buty,wychodzę. Pizga. 
Idę, po 15 minutach jestem w szkole. Wchodzę do szatni,zdejmuję płaszczyk,polar. Biorę książkę i zeszyt na religię. Pokonuje schody ,jak zawsze,muszę mieć lekcje na samej górze... Witam się z dziewczynami,napieprzam w Pou,dzwonek,historia. Przeleciało,zdążyłam się już przebudzić. Na przerwie do Steni ,bułka nr.1. Zjedzona, religia,religia której nie było,za to zastępstwo z Arusiem,podczas lekcji bułka nr.2, muszę przestać je jeść! Później gegra,zleciało , ze sprawdzianu 4,szykuje się kolejny,staram się o tym nie myśleć. Kolejna historia,brzuch bolał ze śmiechu,dało radę. (między czasie wtryniłam jeszcze batonika...wmawiam sobie ,że to spalę ..) Ostatni niemiecki,siedziałam z Klusią ,przy okazji uświadomiłam sobie ,jak słaby jest już mój wzrok.. 
Po szkole na miasto,kawałek przeszłam z Kamilą i Czerwonym Czosnkiem,zaliczyłam Moodo,jak zwykle nie znalazłam nic przykuwającego uwagę, rossmann, kupiłam puder ,idę dalej. Przeszłam przez kilka sklepów ,niestety nie znalazłam nic fajnego. Chińskie, już przy samym wejściu tam duszę się od smrodu ,ale.. było warto. Kupiłam butki, tak wyczekiwane butki. Pewnie szybko ich nie włożę ,bo puki co nie ma pogody na balerinki ,ale cieszę się ,że je mam i może wrócę tam po kolejną,podobną parę. Wielki problem miałam z wybraniem koloru .. czarny, beż ,beż ,czarny. Padło na beż. Niby tylko dwie głupie opcje,a tak trudno się zdecydować.. 
Wróciłam do domu, oczywiście złapał mnie śnieg ,więc mój koczek przypominał po chwili fryzurę stracha na wróble ,na szczęście kaptur wszystko ładnie zakrył. Dotarłam, troszkę zziębnięta,ale cała i zdrowa. Na obiad filet z kurczaka ,surówka i ziemniaki,skubnęłam troszkę ,zagryzłam ciastem ,ahh to zdrowe żywienie. 
Poszłam na górę, przymierzyłam butki ,żeby poprawić sobie humor chociaż na chwilę. Porobiłam zdjęcia ptaszkom, hyhy siedziały na drzewie przy oknie i czekały aż ktoś nasypie im ziarenek. 
Teraz jak się domyślacie siedzę przed kompem ,jest mi chłodno ,ale zaraz się ruszę i nie będę już musiała narzekać. Mam ochotę na jakąś dobrą sałatkę na kolację + jakiś film. Mogę sobie dzisiaj na to pozwolić ,zostały mi dwa dni szkoły i delikatnie mówiąc ,totalnie na nią zlewam, szkoda tylko ,że nie ma przy mnie kogoś ,dzięki komu ten dzień nabrałby żywszych kolorów. Ale podobno im bardziej tęsknimy tym bardziej kochamy, przynajmniej mogę być pewna tego,co czuję. 
Podtrzymuje mnie na duchu fakt ,że ten tydzień może okazać się całkiem pozytywny. Mam już wstępne plany na czwartek, no i muszę namówić tatę ,żeby puścił mnie do tych Borkowic. W piątek może uda mi się nareszcie zobaczyć Kasię,no i mam też nadzieję ,ze warunki atmosferyczne się troszkę poprawią,bo to co się dzieje za oknem jest okropne! 
Na dniach powinny przyjść moje paczki i czekam na nie baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo bardzo bardzo!
Fajnie by było ,gdyby przyszły już jutro. 
Dobra ,lecę brać się za sałatkę ,może ogarnę zleksza w pokoju ,chociaż nie jest tu aż tak bardzo brudno. 
Miłego popołudnia, módlmy się ,żeby pogoda zaczęła dopisywać ,cześć!








3 komentarze: